Jest tylko jedna rzecz, której się boję - pająki!!!
[No może jeszcze węże, ludzie (głównie dziewczyny) i klauny (ale to też ludzie:)]
Retrospekcja!
Idę sobie wieczorem z psem na spacer. Nagle czuję jak coś chodzi mi po szyi. Myślałem, że to ćma. To mogła być ćma. Do powrotu do domu było wszystko okej.
W domu znowu coś mnie poniewierało na szyi. Pomyślałem, że to nie ćma, ani nic innego tylko metka. Byłem tego na 100 procent pewny, ale kiedy spojrzałem na sufit widziałem jak lata tam ćma. Czyli to chyba była ćma :)
Kiedy poszedłem się myć znowu to samo. Tym razem ściągnąłem bluzkę, strzepnąłem ją, a na ziemię spadł: - PAJĄK!!!
No nie! Nie dość, że się ich boję najbardziej na świecie, to jeden grasował po moich plecach!!! Leżał na ziemi żywy i torował mi przejście do wanny, a tak bardzo chciałem się umyć! Nie miałem zamiaru go zabijać. Zabić mogę najwyżej muchy i komary, nic więcej! Przez kilka minut zastanawiałem się co robić. Pająk sobie stał i nic. Na szczęście po chwili poszedł w stronę ściany, a ja mogłem wejść do wanny. Umyłem się z tą myślą, że obok mnie jest pajączek, który może mnie zjeść! Najgorsze jednak dopiero miało nastąpić. Zachciało mi się... sikać! I co teraz? Gdybym był za długo na podłodze pająk mógłby do mnie podejść i mnie zeżreć!!! Mogłem zrobić tylko jedno - sikać stojąc na wannie co też uczyniłem :) Trafiłem do celu, więc było okej.
Teraz musiałem się ubrać. Obok była pralka, więc mogłem się ubrać stojąc na niej. Po tym zostało już tylko umycie zębów. Kiedy je myłem cały czas patrzałem się na pająka, aby do mnie przypadkiem nie podszedł. Po umyciu zębów już było wszystko zrobione. W końcu mogłem wyjść z łazienki.
O pająku ślady zniknęły. Nie wiadomo, gdzie on teraz jest. Być może gdzieś w moim domu snuje plan jak mnie dorwać! Wyprowadzam się z domu...
Opowieść ta powstała na kanwie wydarzeń historycznych :)
Auf wieder sein!