Przez ostatnie lata nasiliło się u mnie
rozpoznawanie jednej z najmniej pożądanej ludzkiej cechy, jaką jest egoizm.
Może to nie jest tylko zwiększone uczulenie na nią, a po prostu fakt. W każdym
razie problem ten towarzyszy ludzkości od zarania dziejów i jest przyczyną
największych katastrof, które spotkały nas w przeszłości; chociażby wiele wojen
uaktywniło się z przekonania o własnej słusznej wartości jak wiara w jedyne
prawdziwe dogmaty czy prawo własności do ziem, złóż naturalnych lub innych
dobroci. Sama druga wojna światowa, czyli najbardziej znana krwawa historia
ludzkości wynikała ze wpojenia przez Hitlera ludowi niemieckiemu o swej wręcz
fanatycznej wyższości nad innymi rasami. Tym samym sugerując, że świat należy
do nich, bo są potomkami wielkich mądrych ludów i niegodne jest dla nich życie
w biedzie, jaka w tych czasach panowała na ich ziemiach. Oczywiście to dawne
historie, a na naszych oczach rozgrywają się akcje, których efekty są widoczne
już teraz i będą się pogłębiać przez lata.
Objawy ludzkiego egoizmu widać każdego
dnia. Drobiazgowe, ale jednak. Niezliczoną ilość razy przekonałem się o tym
chociażby, podczas zwykłych zakupów w supermarketach. I nie mam tutaj na myśli
walki o karpie czy przeceny butów. Biorąc pod wyjątek sprzedawców, niektórzy ludzie
zachowują się jakby byli tam kompletnie sami. Nieraz zdarzyła się sytuacja, że
ktoś zatrzymał się wózkiem w znaczącym miejscu, blokując tym sposobem przejście
dla innych. Czasami miałem ochotę wykopać wózek na drugi koniec sklepu, by dana
osoba nauczyła się, że nie jest tutaj sama. Oczywiście nigdy niczego takiego
nie było. Nie jestem furiatem. Zawsze odnajdywałem w sobie pokorę, by
zwyczajnie poprosić daną osobę o ustąpienie drogi. Lub po prostu wybrałem inny
sposób by dostać się tam, gdzie miałem zamiar. Mimo wszystko ludzie powinni
mieć uruchomioną szarą komórkę powtarzającą, że nie żyją sami na tym świecie.
Inny przejaw egoizmu, choć małostkowy to
jednak miałem zaszczyt takowy ujrzeć całkiem niedawno, gdy jechałem pociągiem
do Poznania. Do przedziału wsiadł pewien mężczyzna ze swoją córką. Dziewczynka
zdejmując kurtkę, skierowała się w stronę wieszaka, by na nim ją powiesić.
Ojciec w tym czasie siedział i być może myślał o niebieskich migdałach, bo na
pewno nie o tym, by jej pomóc. Zdaję sobie sprawę, że jako rodzić trzeba uczyć
dziecka samodzielności, ale są pewne granice, a w tym przypadku jedna została
przekroczona. Uważam, że będąc gdziekolwiek w miejscach publicznych, czy
chociażby w domu z innymi osobami musimy mieć świadomość o mniejszych lub
większych problemach jednostek, które mogą wymagać ingerencji.
Zastanawiałem się długo, co jest
przyczynkiem do powstawania tego zjawiska. Coś mi w głowie świeciło od dawna,
jednak przy uzyskaniu pełniejszej odpowiedzi pomogła mi pewna bliżej
niesprecyzowana osoba z Internetu. Poruszyłem z nią również nieznaczący na tę
chwilę temat. Ważny tutaj był poziom dyskusji, który wynikał z różnic
światopoglądowych. W gwoli zrozumienia oznajmiam, że podczas dialogu w żaden
sposób nie miałem zamiaru niczego narzucić czy nakazać tej osobie. Człowiek
jest wolną istotą, więc nie wolno robić takich rzeczy. Chodzi mi bardziej o
sprawę omylności ludzi. Każdy może żyć w błędzie, spoglądając tylko na jedną stronę
medalu. Konieczne wtedy jest, aby podjąć konstruktywną i obiektywną rozmowę
licząc się z tym, że pewne poglądy zostaną naruszone i nastanie potrzeba ich
reinterpretacji. By tego jednak dokonać potrzebne jest ówcześnie schowanie
swojego ego do kieszeni. Wtedy razem można dojść do pewnego konsensusu bez
złośliwości czy wyrywania sobie włosów z głowy. Niestety, choć próbowałem
ustawić rozmowę na prawidłowe tory to finalnie opierała się ona na wymianie
argumentami i stosowania kontry do tych otrzymanych chcąc wyjść zwycięsko z
batalii. Wszystko po to, aby uznać, że samemu miało się rację. Rozumiem to.
Znam to uczucie, gdy ktoś pocisnął mi argumentem obalającym moje spostrzeganie
danego tematu. Nie chciałem nie mieć racji i szukałem tylko sposobu, by okazało
się, iż jednak moja prawda jest prawdziwsza od cudzej. Jednak nie jesteśmy alfą
i omegą. Popełniamy błędy i żyjemy w złych przekonaniach. Nieraz je w sobie
odkryłem i zmuszałem się do refleksji, by coś zmienić. Czasami w lepszych,
innym razem w gorszych wynikach. Jednak pracowałem i pracuję nad tym nadal.
Inni też powinni, bo to może sprawić tylko i wyłącznie pozytywny wydźwięk. Tak
też odpowiadając na pytanie źródła tego zła to doszedłem do wniosku, że problem
egoizmu istnieje głównie poprzez doszukiwaniu się swoich indywidualnych
korzyści, ignorancję oraz brak woli zrozumienia. Powinniśmy mieć tego
świadomość i działać w tym temacie, bo, mimo iż moje dotychczasowe anegdotki
mogą wydawać się mało znaczące, to tak naprawdę metodą kuli śnieżnej mogą
doprowadzić do znacznych zmian w całym otoczeniu, w którym żyjemy.
Przykładu można szukać w samej
przyrodzie. Ostatnio widywałem wiele reklam dotyczących wymiany pieców na
bardziej ekologiczne. Zawarte były w niej argumenty przeciw podjęcia środków
uznawanych za potrzebne. Zdaję sobie sprawę, że dialogi osób tam występujących
były wyreżyserowane, ale jestem przekonany o ich autentyczności. W każdym razie
przybliżając temat jeden mężczyzna mówił o tym, że nie wymienił pieca broniąc
się tym, że jego mały kopciuch nie może przecież tak bardzo nabroić w
przyrodzie. Można przyznać mu rację, że ma on znikome działanie. Tylko czy
mężczyzna nie pomyślał o tym, że nie jest pępkiem świata? Nie przyszło mu na
myśl, że ludzi używających tego argumentu są setki tysięcy jak nie miliony? Tym
samym takich pieców jest niezliczona ilość i to już stanowi bardzo dużą krzywdę
dla środowiska przyrodniczego. Kolejno zaś ci, którzy zdają sobie z tego sprawę
popełniają akt ignorancji. Uznają, że skoro sąsiad truje, to sam będę robić to
samo. I koło się zamyka.
Analogiczna sytuacja wiążę się z
zaśmiecaniem całej planety. Chociażby toną plastiku. Najwięcej bałaganu zawsze
widuję na plażach. Zaczyna się od pojedynczego śmiecia rzuconego na piasek.
Osoba popełniająca ten czyn argumentuje go tym, że nic się nie stanie od
rzucenia takiej małej plastikowej butelki. Szkoda, że nie jest to uniwersalny
argument. Tak samo myślą miliony ludzi. I takim sposobem na plażach czy tym
bardziej wodach lądują tony śmieci. A skoro już ich jest taka ilość to nie
zaszkodzi jeszcze powiększyć śmietnika. Bo jak robić bałagan to na całego! Dając
tym samym negatywny przykład, choć w takich przypadkach powinno działać się na
przekór innym zachowując pozytywne i warte uwagi stanowisko. Żal mi, że
przegrywam w tej walce, gdyż moja mentalność nakazuje przejścia chociażby kilku
kilometrów przez miasto z plastikową torebką czy jakimkolwiek innym śmieciem,
by wyrzucić go do kosza. Lecz porażki nie ponoszę tylko ja. Przegrywają
wszyscy. Jednak najbardziej mi żal tych wszystkich ludzi, którzy urodzą się z
problemem spowodowanym celowo przez ich przodków, bo ci uznają, że ten problem
nie ich nie dotyczy, a najważniejsza jest ich własna wygoda.
Idąc tym tokiem rozumowania chcę poruszyć
kolejny temat, trochę bardziej polityczny. W każdym razie pamiętam jak mój wuja
powiedział kiedyś w sprawie emerytur, że on już swoje zrobił i to młodzież
powinna myśleć, co dalej. Faktem jest to, że aby system emerytalny działał, młodzi
muszą rodzić dzieci, czy nawet prędzej pozostać w kraju. Niestety trudno o to
skoro kładzie się im pod nogi kłody. Bo gdy jest możliwość jakiejś zmiany
chociażby poprzez wybory każdy głosuje tylko za swoimi własnymi korzyściami.
Nie patrzy się na młodych, czy przyszłe pokolenia doprowadzając do zadłużania
kraju. Je zaś będzie musiał spłacać nie kto inny jak ci, którzy dopiero się
narodzą. Kolejno w sejmie największy wpływ mają właśnie osoby starsze jak mój
wuja, które uznawane są przez w opinii publicznej za autorytety. Niestety ci
nie mają zamiaru nic z tym robić. Zamiast tego jeszcze go podniszczają
zmniejszając wiek emerytalny czy dodając nowe uprzywilejowane grupy. Takie
działania, jak najbardziej egoistyczne nie mają prawa wyjść na dobre w
przyszłości.
Po tym wszystkim widać jak na dłoni, że
problem ten sięga bardzo daleko i będzie dla przyszłych pokoleń stanowić nie
lada wyzwanie. O ile oczywiście nasz gatunek do tego czasu przetrwa, bo patrząc
na to jak bardzo się dzielimy może sugerować bardziej pesymistyczny finał
historii.
Z winy polityków wszystkich opcji
i wszelakich mediów, które są nieobiektywne i jednostronne dochodzi do
dzielenia społeczeństwa na kategorie. Jesteśmy niczym tort krojony przez pewne
wpływowe osoby. Te z oczywistych względów próbują ukroić sobie jak największy
kawałek. W wyniku tego jesteśmy posiatkowani. Z jednej strony mamy tak zwanych
w opinii publicznej prawaków. Istoty, które w osobach innych aniżeli hetero
normatywnych widzą zboczeńców, dewiantów, złoczyńców godnych utylizowania;
obcokrajowca utożsamiają z zamachowcami czy osobnikami próbującymi bezczelnie
coś narzucać. Z drugiej zaś strony jest nam mieć do czynienia z tak zwanymi
lewakami, którzy w patriotach, czyli osobach kochających swój kraj widzą
faszystów, wierzących mają za ciemnotę, (jakby sami byli wielce oświeceni) zaś
z samego Kościoła robią instytucję rozpoczynającą się na literę „P”, której
przez niechęć nie podam. Nie da się mimo wszystko ukrywać, że obie strony mają
trochę racji w swych poglądach. Jednakże godnym uwagi jest fakt, że poprzez
generalizację uwypuklają zachowanie jednostek jakby to było trzonem całej
grupy. Nie widzą przy tym, że w wyniku takich wyczynów robią krzywdę
praktycznie każdemu, przypisując niezgodne z prawdą łatki osób złych. To kończy
się tym, że na marszach narodowych widzi się samych faszystów, zaś na równości
zboczeńców czy wrogów Kościoła. W wyniku, rykoszetem może dostać przeciętny
homoseksualista czy z drugiej strony ksiądz, poprzez z góry przypisane im
łatki, z którymi nie mają kompletnie nic wspólnego. Takie zachowania są niestety
podburzane przez ludzi, którzy próbują się na tym w jakiś sposób dorobić;
tudzież dostać wysokie stanowiska, czy przynajmniej rozgłos. Nie mają oni
najwyraźniej godności i są w stanie zrobić wszystko dla własnych korzyści
piorąc mózgi milionowemu społeczeństwu. Finalnie takie działania mogą
doprowadzić nawet do rozlewu krwi i tym samym powtórki z rozrywki uwiecznionej
na kartach historii. Czego nie życzę ani sobie, a innym. Licząc na opamiętanie.